W weekend 8-10.07 spotkaliśmy się u mnie na jamie we Lwówku Śląskim w składzie: mua, Kevin i Botor (Piter). To kolejna po kwietniu ekstraordynaryjna sytuacja, że gramy u mnie w okrojonym składzie. KFC pojechał równolegle na Karpion więc uznałem, że na trzy osoby moja nieduża jama styknie.
Umawialiśmy się na dwa scenariusze – ja miałem prowadzić Conana a Kevino Star Warsy. Tak też się stało. Poprowadziłem ostatni scenariusz na mechanice HOWa w Hyborii. Na razie wstrzymuję się z prowadzeniem Conana bo na tapetę wchodzą Jedyny Pierścień i autorski projekt Corona Regni Poloniae (wkrótce o nim więcej). O co poszło? Etreus, dowódca garnizonu wojskowego w Condarus, rubieżowym mieście Gunderlandii, uknuł plan zemsty za śmierć ojca w Venarium przed ośmiu laty. Bez wiedzy gubernatora prowincji przygotował plan, którego wykonawcą został jego doradca – Stygijczyk Amheton (poznany gdy Etreus był na placówce w Khemi). Umyślili by posłać kupców z towarami jako posłańców z gałązką oliwną, by przerwać blokadę granicy i wznowić handel z sąsiadem. Pretekst Cymmeryjczycy kupili bez trudu. W masie towarów były też skażone czarnoksięskimi miazmatami pledy. W osadzie Gamrun po drugiej stronie granicy z 600 osób przeżyło 10%. Do Truanan, wioski rodzinnej Pitera (Cymmeryjczyk) przybywają uciekinierzy z Gamrun prosząc o gościnę i niosąc hiobowe wieści o straszliwej zarazie. BG walczyli chwilę z frakcją bojaźliwych, którzy chcieli przeczekać zarazę, odnieśli połowiczny sukces. Namaszczono ich na rekonesans do Gamrun zabraniając jednocześnie powrotu przed upływem dwóch tygodni. Z Connorem (synem zabitego przez Piktów naczelnika) i Drammarem udali się w kierunku Gamrun. Od uciekinierów, którzy przyjechali do wioski i tych napotkanych po drodze i w Gamrun dowiedzieli się, że kupców było trzech – jeden nazywał się Lentus, drugi Tukal. ów Tukal był śniady i mówił po aquilońsku z obcym akcentem. Powiadał się Szemitą. No i nie skłamał – był stygijskim szemitą 😉 W Gamrun zastali kilkanaście osób zebranych w trzech domach. reszta jako zwłoki leżeli niedopaleni na marach lub po prostu na ulicach szarpani przez głodne psy. Ps uciekły, jednego zastrzelił na paszę Cymmeryjczyk, którego spotkali prze studni. BG po dochodzeniu udali się do Condarus, na drugą stronę granicy. Patrol na przełęczy ich poindagował ale zostali puszczeni bo o planach Etreusa nie wiedział nikt. Za sprowokowanie zagrożenia dostałby czapę niechybnie.
W Condarus z właściwym sobie wdziękiem dopadli Lentusa i wyciągnęli z niego wszystkie informacje (razem z dwoma palcami) o spisku. Szybko korzystając z chaosu w mieście poszli do wieży Tukala (Amhetona) i tam po krótkiej walce z przywołanymi bestiami ubili go. Niestety nie całkiem zrealizowali cel misji bo bezkarnym pozostał główny organizator przedsięwzięcia – Etreus. Udało im się jednak sprytnie uciec z miasta choć straże latały za nimi z pęcherzami 🙂
Potem Bramą Transplanarną przeszliśmy do uniwersum Star Warsów. Tam w Edge of Empire popełniliśmy pokraki: ja Scoundrela bothana a Piter człeka pilota. Obudziliśmy się do życia w małym mieście na Tattooine – Mos Shutta. Podpadliśmy szefowi lokalnego syndykatu – Timmowi Hutt (z tych Huttów) i musieliśmy spylać. goniły nas 4 świnie (jak te z powrotu Jedi u Dżabby) po całej osadzie. W końcu wpadliśmy do baru. Tam ukryliśmy się na bekstejdżu, potem udało się wyłączyć światło w knajpie wyrywając kable z panelu i po udanych testach Stealtha wymknęliśmy się na zewnątrz niezauważeni. Jedyna możliwość ucieczki to pojazd latający. W Mos Shutta były dwa lądowiska. Poszliśmy do pierwszego – znaleźliśmy frachtowiec podobny do Sokoła, ale był niestety zakotwiczony magnetycznie a uwolnienie możliwe było tylko z Centrum Kontroli, które było w innym miescu. Na drugim lądowisku nie było nic ale za to droidy gorączkowo szykowały je pod jakich statek. Wkręciliśmy je (dobry test Deception), że jesteśmy z Centrum Kontroli i mamy dopilnować by statek przetransportować na drugie lądowisko bo tutaj ma być przegląd kotwic magnetycznych. Blabla 🙂 Czekamy a tu panie transportowiec przylatuje z oddziałem szturmowców. Ich byśmy nie skitowali a zaraz dwóch z nich stanęło przy trapie pilnując lądownika. Jak niepyszni powróciliśmy do pierwszego lądowiska po drodze zahaczając o skład złomu. Tam wyłudziliśmy na koszt Timmo sterownik do hipernapędu (bo ten zakotwiczony frachtowiec potrzebował go pilnie). Droidy znów okiwaliśmy ale niestety zorientował się właściciel frachtowca, że knujemy – a był nim łowca nagród na żołdzie Hutta. Próbowaliśmy go przekonać by za sterownik nas wywiózł poza układ. Niestety był zbyt lojalny by posłuchać. Musiał umrzeć tedy. Zblasterowaliśmy go z Piterem na amen. Było chwilę krytycznie bo włączyły się droidy strażnicze, ale udało się wpaść po trapie do frachtowca i zamknąć śluzę. Potem intercom do Centrum Kontroli, dobry kit i zdjęli blokadę. Smyknęliśmy po drodze „zahaczając” o pałac Hutta :D, hehe, ale nie mogliśmy skoczyć bez sterownika. Zamontował go jeniec łowcy, którego znaleźliśmy we frachtowcu. Nim jednak zamontował to zaatakowały nas dwa Tie-fightery, które natychmiast wezwano ze statku matki, z którego przyleciał oddział szturmowców. Piter manewrował a ja działkiem odstrzeliłem dwa Taje po czym wystrzeliliśmy w nadprzestrzeń niesieni cichnącym krzykiem ginących pilotów myśliwców 🙂
Nakręcaliśmy się Jedynym Pierścieniem, obejrzeliśmy Fellowship of the Ring i fajnie spędziliśmy czas. Dwie sesje to optymalna ilość. Więcej by się już nie dało wcisnąć, mniej pozostawiłoby niesmak straconego weekendu.
Czekamy na koniec sierpnia. Wtedy odpalam Jedyny Pierścień a KFC zaczyna Conana lub Piter kontynuuje D&D.